Jonge Mingjur Rinpocze – dokładanie drewna do ognia

“Tybetańczycy mają wyrażenie opisujące celowe stawianie sobie wyzwań w celu utrzymania stabilności umysłu: dokładanie drewna do ognia. Zwykle ludzie idą przez życie, zwracając uwagę na doświadczenia, które rozpalają w nich gniew, niepokój lub strach, a następnie starają się ich unikać mówiąc sobie na przykład: „Nie mogę oglądać strasznych filmów”; „Nie mogę przebywać w tłumie”; „Mam ogromny lęk wysokości”, „lęk przed lataniem”, „przed psami” lub „przed ciemnością”. Jednak przyczyny wywołujące te reakcje nie znikają, a gdy znajdziemy się w opisanych sytuacjach, nasza reakcja może nas przytłoczyć. Jedyną prawdziwą ochronę da nam wykorzystanie naszych wewnętrznych zasobów do pracy nad tymi problemami, gdyż zewnętrzne okoliczności ulegają ciągłym zmianom i nie możemy na nich polegać.
Dokładając drewna do ognia, celowo wysuwamy trudne sytuacje na pierwszy plan, dzięki czemu możemy nad nimi bezpośrednio pracować. Bierzemy zachowania lub okoliczności, które uważamy za problemy, i zmieniamy je w naszych sprzymierzeńców. Na przykład w wieku trzech czy czterech lat udałem się na autokarową pielgrzymkę po najważniejszych świętych miejscach buddyzmu wraz z moją matką i dziadkami. Podczas pierwszej jazdy autokarem dostałem strasznych mdłości. Potem za każdym razem, gdy choćby zbliżaliśmy się do autokaru, zaczynałem czuć strach, robiło mi się niedobrze i oczywiście znów wymiotowałem. Gdy miałem dwanaście lat, po roku mieszkania w klasztorze Sherab Ling w północnych Indiach, wybierałem się do domu na spotkanie z rodziną. Podróżujący ze mną asystent zaplanował nam całonocną podróż autobusem do Delhi, a następnie samolotem z Delhi do Katmandu. Cieszyłem się na tę wizytę, ale przez całe tygodnie bałem się przejażdżki autobusem. Nalegałem, aby asystent wykupił mi dwa miejsca, na których mógłbym się położyć, bo wydawało mi się, że uspokoi to mój żołądek. Jednak gdy ruszyliśmy w drogę i rozłożyłem się, okazało się, że w tej pozycji czuję się jeszcze gorzej. Mój asystent namawiał mnie, abym coś zjadł lub napił się soku, ale mój brzuch był zbyt wzdęty, abym mógł cokolwiek przełknąć. Gdy autokar zatrzymał się na przystanku, powiedziałem, że nie wstanę i nie wyjdę na zewnątrz. Nie chciałem się ruszać i nie zrobiłem tego przez wiele godzin. W końcu wysiadłem z autobusu, aby skorzystać z łazienki i napić się trochę soku.
Gdy wróciłem na swoje dwa miejsca, czułem się o wiele lepiej i postanowiłem spróbować pomedytować. Zacząłem od skanowania ciała, skupiając świadomość na odczuciach w okolicy mojego brzucha: wzdęciach i mdłościach. Było to bardzo nieprzyjemne, trochę obrzydliwe i na początku sprawiło, że poczułem się gorzej. Jednak gdy powoli zacząłem akceptować te wrażenia, poczułem, że całe moje ciało to dom gościnny. Byłem gospodarzem przyjmującym te wszystkie odczucia, a także poczucie wstrętu, oporu i reakcji. Im mniej opierałem się, pozwalając tym gościom zamieszkać w moim ciele, tym większy ogarniał mnie spokój. Wkrótce zasnąłem głęboko i obudziłem się w Delhi.
To doświadczenie nie ukoiło wszystkich moich lęków związanych z jazdą autobusem: strach pojawiał się przy kolejnych podróżach, ale był już o wiele słabszy. Ogromną zmianą, jaka zaszła po tej wyprawie, był fakt, że stałem się otwarty na przejażdżki autobusem. Nie planowałem ich celowo, tak jak przygotowałem to oto wędrowne odosobnienie, ale czułem wdzięczność, gdy mogłem podjąć wyzwanie pracy nad umysłem w celu przezwyciężenia trudności.

Gdy dokładamy drewna do ognia, zamiast próbować zdusić płomienie naszych lęków, wzniecamy je i jednocześnie zyskujemy większą pewność, że jesteśmy w stanie poradzić sobie z każdymi okolicznościami, w jakich się znajdziemy. Nie unikamy już sytuacji, które denerwowały nas w przeszłości lub uruchamiały negatywne wzorce zachowań czy wybuchy emocji. Zaczynamy polegać na innym aspekcie umysłu, który istnieje pod naszą reaktywnością. Nazywamy go „nie ja”. To nieuwarunkowana świadomość, która odsłania się, gdy znika małpi umysł prowadzący codzienny monolog wewnętrzny. Można określić to inaczej, mówiąc, że przestawiamy tryb umysłu ze zwykłej świadomości na świadomość medytacyjną”.