Blog

Tomasz Liver – w szponach karmy

“Jeśli chodzi o sama karmę i sposób jej powstawania, jest jej kilka rodzajów i klasyfikacji. Na przykład – w pełni dojrzała i dojrzewająca. W odniesieniu do w pełni dojrzałej – na samym początku zawsze istnieje intencja. Świadoma jednostka dokonuje wyboru, co zamierza zrobić. Potem następuje czyn. A później musi się pojawić zadowolenie z wykonania go. Te trzy komponenty tworzą doskonale dojrzałą karmę, która manifestuje swój owoc. Oczywiście nie istnieje tu bezpośrednie odniesienie w czasie. Na przykład gwałciciel, która zaczaił się na upatrzoną ofiarę i zgwałcił ją, doznając spełnienia, a co za tym idzie – zadowolenia i satysfakcji, musiałby natychmiast zostać zgwałcony przez kogoś innego. Takie rozumowanie doprowadziłoby do absurdu. Wyobraziłem sobie rząd ludzi z tasakami, którzy jeden po drugim, po kolei wbijają je poprzednim w głowę i setki ostrzy opadają jak kostki domina… No, dooobra! Wyobraziłem sobie, że się po kolei gwałcą.

Tymczasem istniały też przyczyny drugorzędne, wśród których przemieszczał się hipotetyczny gwałciciel, niosąc w sobie w pełni dojrzały owoc karmiczny, gotowy do zamanifestowania swego ohydnego potencjału. Po pierwsze musiałby się komuś spodobać. ponieważ gwałciciele rzadko bywają atrakcyjni, mało to prawdopodobne. Kiedy jednak trafiał za gwałt do więzienia, powstawały niewątpliwie okoliczności potencjalnego spotkania osobnika, który z braku innych możliwości, wypełniłby karmę gwałciciela, w tym samym momencie, tworząc własną. W tym ujęciu racjonalne stawało się powiedzeniu o znalezieniu się w nieodpowiednim miejscu o niewłaściwej porze. Jeżeli jednak hipotetyczny gwałciciel nie trafił do więzienia, czy w inne sprzyjające przyczyny drugorzędne, przenosił dojrzały potencjał w swoje kolejne wcielenie, w którym stawał się ofiarą gwałtu, będąc – na przykład dzieckiem, do którego dobiera się ojczym… Albo ojciec. Tak to z grubsza wygląda.

Istnieje przestrzeń na skruchę i żal za wyrządzone zło – trzeci czynnik konieczny do powstania karmy. Hipotetyczny gwałciciel musiałby zacząć żałować tego, co zrobił. Nie było to możliwe w chwili samego aktu, ale mógł wpływać do pewnego stopnia na własna karmę poprzez stwarzanie pozytywnej odmiany, na przykład mając dobre intencje, wchodząc w pozytywne działania i ciesząc się nimi. Dzięki temu pozytywny potencjał mógł powstrzmać negatywny, lub odroczyć jego zamanifestowanie, jednak nigdy do końca usunąć.

Przeczytałem też, że karma się namnaża i zwielokrotnia. Oznacza to, że gwałciciel zostałby przycwelony pod celą, co było jednoznaczne z możliwością dokonania na nim gwałtów przez większa liczbę współwięźniów. W ten sposób nie dość, że do niego powracałaby zwielokrotniona karma, jeszcze inni tworzyliby własną negatywną…).

Tomasz Liver – MŁYNEK MARABUTA (strony 46-48)

X