Blog

David R. Loy – zdolności adaptacyjne buddyzmu

“Buddyzm jest najstarszą z trzech wielkich religii misyjnych – pozostałe dwie to chrześcijaństwo i islam. Każda z nich odniosła wielkie powodzenie, bo stała się wyznaniem określonego imperium (w przypadku buddyzmu było to imperium cesarza Asioki w II wieku p.n.e, które obejmowało większość Azji Południowej). Nie znaczy to jednak, że buddyzm krzewiono mieczem. Jego ekspansja na Cejlon i do Azji Południowo-Wschodniej, a później na północ Himalajów była najwyraźniej procesem pokojowym. Kładąc nacisk na niesubstancjalność i wzajemne powiązania, buddyzm szerzył się poprzez przenikanie do innych kultur i wykorzystywanie miejscowych wierzeń do własnych celów. Rodzime mitologie nie były wykorzeniane, lecz interpretowane na nowo za pomocą buddyjskich kategorii. Na przykład w Chinach buddyzm mahajany zetknął się z taoizmem, a ich spotkanie zaowocowało narodzinami czan (zen). W tybecie buddyzm tantryczny zlał się z szamanizmem bon, a konsekwencją był buddyzm tybetański.

Ta zdolność do adaptacji nie zawsze wychodziła buddyzmowi na dobre. Wiele czynników doprowadziło do zniknięcia buddyzmu w miejscu jego narodzin, czyli w Indiach, a jednym z nich – jak na ironię – był wpływ na braminizm i inne miejscowe tradycje. Buddyzm okazał się zbędny, gdy pewne jego kluczowe elementy zostały wchłonięte. Jak to ujął historyk sztuki i filozof Ananada Coomaraswamy: “Braminizm zgładził buddyzm w braterskim uścisku”. Na przykład buddyjskie rozumienie nirwany wywarło wpływ na hinduskie koncepcje wyzwolenia z samsary, a więc mokszy. Natomiast buddyjskie nowatorskie idee, takie jak doktryna dwóch prawd, zostały przyjęte i przeobrażone przez wedantę.

Warto pamiętać o tych procesach historycznych właśnie teraz, gdy buddyzm dokonuje największej jak dotąd wędrówki. Musi się dostosować do współczesnego świata, jeśli chce mieć na niego wpływ. Lecz czy obecna popularność buddyzmu nie okaże się kolejnym “braterskim uściskiem”? Dziś zagrożeniem nie są zachodnie religie, ale psychologia i konsumpcjonizm. Czy dharma staje się kolejna formą psychoterapii? Kolejnym towarem na sprzedaż? Czy zachodni buddyści nie skończą w niewoli indywidualistycznych wzorców konsumpcyjnych – z drogimi odosobnieniami i inicjacjami oferowanymi zestresowanym neofitom, którzy dążą do oświecenia? Miejmy nadzieję, że tak się nie stanie, bo buddyzm i Zachód są sobie potrzebne”.

David R. Loy – PIENIĄDZE SEKS WOJNA KARMA (strony 16-17)

X